sobota, 23 lutego 2013

Imagin 18

 Jest piękny, zimowy dzień. Świat ubrany jest w biały puch. Siedzisz w domu i wyglądasz przez okno. Podziwiasz ulice przystrojone światełkami. Dzisiaj jest Boże Narodzenie. Jeden z najszczęśliwszych dni w roku. Niestety nie dla wszystkich. Ty jesteś jedną z nich. Niedawno Twoi rodzice jechali do cioci. Ty zostałaś w domu. Mieli wypadek i zginęli na miejscu. Od tego czasu minęły zaledwie 2 tygodnie. Nie możesz się z tym pogodzić. Teraz mieszkasz z ciocią. Od tych wspomnień łzy napłynęły ci do oczu. Spędzacie święta samotnie.
-[T.I.]! Chodź do mnie na chwilę.
Szybko otarłaś łzy i zbiegłaś na dół.
-Co się stało?
-Dzisiaj do nas na kolacje przyjeżdża babcia. Będzie niedługo.
-Mogę w tym czasie wyjść na dwór?
-Dobrze, chciałam Ci to zaproponować. Tylko wróć przed 22:00.
-Dobrze.- powiedziałaś i wyszłaś.
Nie lubiłaś babci. Ona Ciebie zresztą też. Obwiniała Cie o śmierć rodziców, ale to przecież nie Twoja wina! Na początku sama się o to obwiniałaś, ale wszyscy tłumaczyli Ci, że to nie prawda.
Idziesz drogą, Księżyc pięknie oświetla tafle jeziora koło którego spacerujesz. Przypominasz sobie wszystkie chwile spędzone z rodzicami. Znowu zaczynasz płakać. Postanawiasz usiąść na ławce i rozmyślasz. Po chwili podchodzi jakiś koleś i siada obok Ciebie. Na głowie ma kaptur, więc nie możesz określić kto to.
-Cześć.-zaczął nieznajomy.
-Yyy, cześć...Można wiedzieć kim jesteś?
-Czy to ważne?
-No... Chciałabym wiedzieć z kim rozmawiam.
-Okey, jestem Louis. Czy to coś zmienia?
-No nie bardzo...
Chłopak roześmiał się.
-Co w tym śmiesznego?
-No dla Ciebie nic, ale ja świetnie się bawię. Udawałem przy Tobie, że jestem jakimś dziwakiem. Tak naprawdę jestem wesoły.
Uśmiechnęłaś się, ale uśmiech długo nie gościł na Twojej twarzy.
-Co się stało?- zapytał zdziwiony.
-Czemu się tak tym przejmujesz?
-Przejmuje się, gdy moje fanki się smucą.
-Jakie fanki? Jesteś bezczelny! Ja cię nie znam a ty takie rzeczy wygadujesz!- krzyknęłaś i pobiegłaś. Chłopak biegł za Tobą, ale po kilku minutach bezskutecznego pościgu odpuścił. Gdy zobaczyłaś, że dał sobie spokój zwolniłaś. Ze zdziwieniem stwierdziłaś, że znalazłaś się w miejscu, którego kompletnie nie znałaś. Odruchowo sięgnęłaś do kieszeni kurtki po telefon. Znalazłaś tam też coś jeszcze. Małą karteczkę:
"Jak coś to możesz do mnie dzwonić
                                                                             Louis"
i numer telefonu. Typowe, jak na jakiegoś podrywacza. Szkoda, że chociaż nie zobaczyłaś jego twarzy. Może to ktoś z Twojej szkoły. Dobra, pora znaleźć drogę do domu, babcia pewnie już pojechała. Postanowiłaś wrócić tą samą drogą, którą tu przyszłaś. Tego chłopaka już tam nie było, więc spokojnie wróciłaś do domu. Niestety Twoja babcia jeszcze była u Was, więc przywitałaś się i poszłaś do dwojego pokoju tłumacząc się koniecznością posprzątania go. Natomiast zamiast tego włączyłaś laptopa, chciałaś poszukać gdzieś tego Louis'a. Nagle coś do Ciebie doszło.
-Ten głos... Już wiem!
Szybko wpisałaś w wyszukiwarce "Louis Tomlinson". Obejrzałaś kilka zdjęć i filmów.Ten głos... ten ubiór. To musiał być on!
-Niemożliwe! Jak mogłam go nie rozpoznać?!
Wprawdzie nie jesteś fanką One Direction, ale kojarzysz tych chłopaków. Prawda, są słodcy i maja fajne piosenki, ale nie masz na ich punkcie bzika. Tysiące dziewczyn z całego świata marzą, aby chociaż zobaczyć ich z daleka, a do Ciebie on podszedł i zagadał, a ty go tak potraktowałaś. Powinnaś go przeprosić. Wyjęłaś telefon i kartkę z kieszeni i wystukałaś numer chłopaka.
-Halo?
-Cześć Louis.
-Cześć! Aty to kto?
-Jestem [T.I.] wsadziłeś mi dzisiaj kartkę z numerem do kieszeni.
-Aaa! To ty, ta co mnie tak spławiła!- zażartował chłopak.
-Tak, przepraszam. Nie mam nastroju.
-Rozumiem, nawet mnie nie znasz, a ja się narzucałem. Przepraszam.
-Nie masz za co, to ja przepraszam. Już wiem kim jesteś.
-I jak? Nie przeszkadza Ci to?
-Nie, a czemu miałoby przeszkadzać?
-Nie wiem czy chcesz mieć sławnego przyjaciela, chyba, że nie chcesz mieć ze mna nic wspólnego.
-Pewnie, że chce! Moglibyśmy się spotkać jeszcze dzisiaj? W tym samym miejscu?
-Hmmm... pewnie! To ja wychodzę. Pa pa.
-Pa pa.
Rozłączyłaś się i zeszłaś na dół.
-Ciociu...?
-Co chcesz skarbie?
-Mogłabym wyjść teraz na chwile?
-Znowu? Wiesz, że jest już 22:00?
-Wiem, ale tylko na pół godzinki. Proooszę...
-No dobrze, ale wróć szybko. Nie powinnam Cie puszczać.
-Dziękuję ciociu.
Cmoknęłaś ciocie w policzek, złapałaś kurtkę i wybiegłaś z domu. Starałaś się jak najszybciej dobiec na miejsce spotkania. Gdy byłaś na miejscu Louis już czekał.
-Hej!- przywitał się i przytulił.
-No cześć.
Oboje usiedliście na ławce.
-Louis, jedno pytanie ciągle nie daje mi spokoju. Skąd ty mnie znasz?
-Wiedziałem, że o to zapytasz. Ja... bo ja... bo bo... nasi rodzice się przyjaźnili i zawsze chciałem się z Tobą spotkać. Poznać Cię, ale Wy ciągle jeździliście po świecie i nie miałem jak. Rodzice ciągle opowiadali mi o Tobie. Teraz w końcu odważyłem się.
Nie mogłas uwierzyć. Twoi rodzice przyjaźnili się z rodzicami Louis'a Tomlinson'a! Do tego rozmawiali z nimi o Tobie. Widać, że Cię kochali. Uśmiechnęłaś się i łza spłynęła Ci po policzku. Louis starł ją i przytuli Cię. Spojrzeliście sobie w oczy i zaczęliście się całować. Tak, Louis to ten jedyny. Przy nim jesteś szczęśliwa.
-Kocham Cię [T.I.].
-Ja ciebie też.
Znowu złączyliście się w długim i namiętnym pocałunku. To są najlepsze święta w Twoim życiu!


 Oki, 18 imagin dodany : ) Mam nadzieję, że się podoba. Wiem, dziwne, że o świętach, ale tak jakoś mnie natchnęło ; ) Proooszę, komentujcie ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz